Ekspedycyje - rzut oka
Ekspedycyje to gra, która niewątpliwie, od czasu pierwszych zapowiedzi wzbudza wiele emocji w planszówkowym świecie. Ma ona być kontynuacją kultowego już Scythe, dużej gry strategicznej, która zasłynęła przepięknymi ilustracjami alternatywnej rzeczywistości lat dwudziestych minionego wieku oraz wciągającą, wymagającą i mózgożerną rozgrywką. I rzeczywiście, gracze, którzy grali w Scythe, a szczególnie jeśli rozegrali kampanię Fenris Powstaje odnajdą tutaj wiele bezpośrednich nawiązań do pierwowzoru i mogą ponownie poczuć znajomą atmosferę znanego im uniwersum. Na wstępie trzeba jednak zaznaczyć, że Ekspedycyje to gra całkowicie samodzielna. Znajomość świata, przedstawionej dotąd historii, czy mechanik z poprzednich odsłon nie jest wymagana, a stanowi jedynie dodatkowy smaczek dla weteranów, którzy chętnie zagrają w coś odmiennego, na innych zasadach, lekko tylko przypominającego to, co widzieli już w Scythe.
Po rozstrzygnięciu wojny w Europii, jej bohaterowie, wyprawiają się na wschód, gdzie na niezamieszkałych obszarach syberyjskiej tajgi miała miejsce katastrofa spowodowana upadkiem meteorytu. Podążają śladami ekspedycji Doktora Tarkowskiego, samodzielnie finansując swoje przedsięwzięcia, zatrudniając ludzi oraz zaprzęgając do pracy potężne mechy. Ich celem ma być odnalezienie fragmentów meteorytu oraz zbadanie tajemniczych zjawisk zachodzących w tych dzikich ostępach.
Na samym początku rozgrywki w Ekspedycyje otrzymujemy kartę swojego bohatera wraz z przypisanym mu towarzyszem oraz mecha, którym poruszali się będziemy po planszy złożonej z heksagonalnych, dużych i przepięknie ilustrowanych kafelków. W ogóle, co rzuca się w oczy w pierwszym momencie obcowania z Ekspedycyjami, to wspaniałe wykonanie, bajeczne grafiki na kartach i spora ilość solidnie wykonanych elementów. Heksy są ogromne i na początku zastanawialiśmy się po co. Czy nie lepiej, aby było ich więcej, a gra była bardziej kompaktowa, przez co nie zajmowałaby tyle miejsca na stole? Szybko jednak przywykniemy do tego większego rozmiaru i docenimy go, bo zdecydowanie dobrze wpływa na czytelność rozgrywki kiedy na planszy zaczyna się wiele dziać i staramy się znaleźć najlepsze ruchy w gąszczu nieoczywistych wyborów. Ale o tym za chwilę, bo warto jeszcze zatrzymać się na chwilę przy figurkach mechów, które także nie odstają od reszty elementów, zarówno ich rozmiar jak i widoczność detali robią bardzo pozytywne wrażenie. W pudełku znajdziemy też wypraskę, która bardzo wygodnie pomieści wszystkie elementy i widać też, że pozostało nawet miejsce na przyszłe dodatki - już teraz można chyba śmiało powiedzieć, że w rozszerzeniach dostaniemy jeszcze przynajmniej dwa kolejne mechy, trochę nowych kafli terenów oraz sporo dodatkowych kart.
Teraz trochę o mechanice, bo pomimo, że Ekspedycje to gra robiąca piorunujące wrażenie od strony wizualnej, broni się głównie bardzo interesującą rozgrywką. Odkrywamy tutaj szybko, że warstwa fabularna, aczkolwiek bardzo interesująca i pobudzająca wyobraźnię jest jedynie wstępem i pretekstem do zawikłanej gry strategiczno-ekonomicznej, pełnej logicznych łamigłówek, planowania i strategicznych wyborów. Na początku sporo rzeczy dzieje się losowo. Wybór bohaterów, towarzyszących im mechów oraz układ planszy będą inne za każdym razem kiedy zasiądziemy do gry i nie trzeba chyba być bardzo zaawansowanym planszówkowiczem, żeby od razu zauważyć jak bardzo pozytywnie wpłynie to na regrywalność tytułu. Po każdej zakończonej partii będzie nas korciło, aby zagrać kolejną i wypróbować jak potoczy się gra, kiedy otrzymamy inny układ początkowy.
A sama rozgrywka? Jej sercem jest wyścig pomiędzy graczami, o to, kto pierwszy osiągnie cztery z ośmiu wyznaczonych celów. Zatrudniamy więc robotników, którzy są de facto naszymi zasobami, zbieramy karty, które dają potężne efekty i zwiększają nasz spryt oraz siłę i dają nam, dzięki wykorzystanym robotnikom dodatkowe, potężne efekty. Siłę i spryt wykorzystujemy do likwidowania zepsucia, które opanowało tajgę, co z kolei pozwala nam odblokować dodatkowe efekty na kaflach terenu. Odkrywamy kolejne, niedostępne tereny i zbieramy fragmenty meteorytów oraz ulepszenia dla naszych mechów. Wykonujemy też liczne zadania. A to pomagamy napotkanym chłopom, a to musimy się gdzieś udać, by zgładzić jakąś poczwarę, a to znowu badamy tajemniczy podziemny tunel lub szukamy skradzionej mapy. Nie poczujecie tu jednak przygody, gdyż każde nasze działanie musi być zawsze skalkulowane pod kątem optymalizacji ruchów i wykonujemy te misje tylko wtedy, kiedy nam się to rzeczywiście opłaca. W trakcie rozgrywki dzieje się więc bardzo dużo i wszystkie nasze zdobycze, czy działania wpływają tu na coś innego otwierając nowe ścieżki strategiczne i stawiając przed nami kolejne trudne wybory. Może to przyprawić o zawrót głowy, szczególnie początkujących graczy, aczkolwiek widzieliśmy i tych bardziej zaawansowanych, którzy popadali często w paraliż decyzyjny kalkulując opłacalność kolejnych posunięć i korzyści jakie im one przyniosą. Dzieje się tak głównie za sprawą kart, które podczas gry zdobywamy. Każda posiada inne efekty, dzięki którym możemy tworzyć zaskakujące i bardzo satysfakcjonujące kombinacje, każdą z nich można też wykorzystać w inny sposób, zależnie od jej rodzaju. Zadania na przykład dają nam często potężne efekty kiedy je zagrywamy, ale kiedy zdecydujemy się je wypełnić, nie możemy już z tych efektów korzystać. Przedmioty podczas zagrania dają znowu często dodatkowe akcje, ale kiedy już ulepszymy nimi mecha, tracimy tą dodatkową korzyść. Podobnie sprawa ma się z meteorytami. Daje to poczucie ciągłej potrzeby podejmowania trudnych wyborów i przeprowadzania wybiegających daleko w przyszłość kalkulacji.
Podsumowując, mówi się często, że Ekspedycyje to taka mniejsza, łatwiejsza, mniej skomplikowana wersja Scythe. Oczywiście, może się tak wydawać komuś, kto dopiero się z tą grą zapoznaje, ale po kilku lub kilkunastu rozgrywkach i odkryciu licznych niuansów oraz zależności pomiędzy kartami, szybko odkrywamy, że wcale tak lekko nie jest, a przy wymagających partnerach rozgrywka potrafi przegrzewać zwoje mózgowe. Jest tu co prawda dużo mniej interakcji pomiędzy graczami, ale z pewnością nie jest to lżejszy tytuł dla początkujących graczy, a już na pewno nie jest to "biedniejszy" Scythe. To poprostu inna gra z kilkoma podobnymi mechanikami, która na swój sposób rozwija wspaniale wykreowane uniwersum roku 1920.
Jeśli mielibyście ochotę zagrać, Ekspedycyje znajdziecie tutaj.