Wszędzie te trupy...
Psia krew! Odkąd zaczęła się ta plaga czarna, ani chwili wytchnienia! Bo mało było, że szwendacze łaziły po mieście całym i nie można było kąta znaleźć, co by się człek przez chwilę przekimał... ciągle biegać, a tu zaraz jeszcze te wilki. Ledwośmy nóg nie pogubili jak trzeba było latać po Wulfsburgu. Oczywista sprawa, że na wilkach się nie skończyło i zaraz zaczęły pojawiać się te jakoweś abominacje... Panie! Co to za pokraki były! Jeden to był taki śmierdziel i pluł w nas takim dziadostwem, żeśmy mało co pawia nie puścili. Inny znowu rogi miał jak diabeł i całe mury z domów wyrywał, takie to piekielne pomioty były. No aleśmy nie w ciemni bici, tośmy utrupili i jednego i drugiego... trzeciego też przy okazji, bo się napatoczył naszemu czarodziejowi pod błyskawicę, co ją puszcza jak się jabłek nażre - a nie gorszy był maszkaron z nosem jak kalafior. No ale nie zawsze tak źle bywało, kompania nam się swego czasu powiększyła o kilku łepków nowych i nawet co niektórzy potrafią mieczem machać czy z kuszy przyłożyć, świeżaki byli, nosa zadzierali, aleśmy ich ustawili i nauczyli jak się za robotę z truposzczami zabierać... eh, rozgadałem się znowu, a co innego miałem... no, te trupy zaczęły tu łazić! Panie! Z łukami teraz chodzą! Strzelcy Szwendacze! A cela mają takiego, że z podgrodzia by Jaśniepanu na kasztelu przez okno w rzyć trafili. No psia mać, nie ma spokoju! I jeszcze te gawrony, czy inne Kruki Mordercze, co mnie tatulo zawsze mówił, że co jeden to czart wcielony. Uparły się, że z trupami w komitywie będą i nas napadać zaczęły. Elfowi, jak za potrzebą poszedł to oko wydziobały, a miał nasz elf sokole oko... teraz to dobrze będzie jak do wychodka trafi biedaczysko... eh, ciężkie czasy nastały, powiadam. Ciekawym to co tam też jeszcze bogowie dla nas następnego szykują...
Przedsprzedaż ruszyła, premiera już we wrześniu!
Spodziwamy się także we wrześniu dodruku Wulfsburga i też go można już u nas zamawiać.