[652]
Mówili o nim potem, że przegrał w 9 rundzie. Nie było to kłamstwo, ale powiedzieć tylko tyle to jak nie powiedzieć nic.
To była moja druga rozgrywka w Robinsona (pierwsza, wiadomo - pełna potknięć, skupiona na nauce mechaniki). Scenariusz pierwszy - rozpalanie stosu drewna. Gra nie rozpieszczała od samego początku. Ryzykujesz wszystko, żeby wykonać jak najwięcej akcji na początku? Proszę, tutaj twoje rany i nieudane próby na kościach. Idziesz na polowanie po skórę, żeby szybciej rozbudować obóz, oszczędzając jednocześnie na drewnie? Nie ma problemu, oto boa bez skóry, ale za to po walce broń ci się psuje. Wyspa raz za razem rzucała mi kłody pod nogi - a to niefortunna pogoda, a to zraniona ręka, do której dostało się zakażenie, kiedy akurat nie mam na stanie żadnego leku. Wyczerpujące się źródła wokół obozu i gnijące drewno, akurat wtedy, kiedy go najbardziej potrzebuję. Każdy kolejny dzień był ogromnym wyzwaniem, a planowanie ruchów zajmowało najwięcej czasu z całego cyklu. Nie było oczywistych decyzji, każda wiązała się z jakimś wyrzeczeniem, każda miała swoje konsekwencje. Trzeba było myśleć o dniu kolejnym i czasem jeszcze następnym. Nie tracić z oczu celu scenariusza. I takim to sposobem, konsekwentnie krok po kroku udawało się. Mały stos, większy, dach, palisada, jeszcze stos. Na dwie rundy przed końcem już to widziałem - zrealizowany cel na horyzoncie. Pomimo wszelkich przeciwności to może jednak się udać. I wtedy mój wzrok padł na nierozpatrzone karty zagrożeń. Odrzuć wszystkie surowce. W tej rundzie w fazie produkcji nie otrzymujesz żadnych surowców. Warunek usunięcia? Jedna postać i łopata. No tak. Było jednak zrobić łopatę.
Tak oto przeklęta wyspa okazała się lepsza ode mnie. I okaże się jeszcze nie raz. To jest kwintesencja tej gry. Tak, jest bardzo losowa. Tak, nie jest łatwa. Ale losowość oddaje ideę dziczy i nieprzewidywalności wyspy, każe ci być przygotowanym/przygotowaną na wszystko i przede wszystkim - zapewnia niesamowitą regrywalność tytułu. A trudność? Dla mnie to wyzwanie, powód do rozważania swoich ruchów i nauki na błędach. A w najgorszym przypadku można poziom trudności do pewnego stopnia dostosować do swoich potrzeb. Robinson Crusoe to jeden z tych tytułów, w których przegrana nie boli i mobilizuje do kolejnej rozgrywki. To konkretny, soczysty i niesamowicie klimatyczny surwiwal, dla którego trudno nie stracić głowy. Niestety, czasem nawet dosłownie :)Ocena: 5/5
Właściciel sklepu internetowego nie gwarantuje, że publikowane opinie pochodzą od konsumentów, którzy używali danego produktu lub go kupili.